Strony

piątek, 8 września 2023

Dzień 6: trekking w Dolinie Truso (8 września 2023)

 Dzień zaczynamy standardowo od śniadania, na które składają się lokalne pomidory, biały ser ze straganiku, orzechy włoskie i dużo świeżej kolendry i muszę przyznać, że te samodzielnie robione sałatki to moje ulubione dania w Gruzji ;) 


Długo zastanawiałam się, który trekking wybrać na kolejny dzień, bo w okolicy dwa są szczególnie polecane - trekking w Dolinie Truso i w Dolinie Juta, ale w końcu padło na Truso, bo w internecie było więcej opisów szlaków dojazdowych, a po przygodzie w okolicach Mchetty nie chciałam znowu ryzykować życia na jakimś stromym podjeździe.

Do Truso trzeba cofnąć się około 20 km samochodem i w miejscowości Kobi zjechać w prawo, gdzie zaczyna się 5 km offroad. Nie jest tutaj bardzo stromo, ale jedzie się po totalnych dziurach, więc auto osobowe może tego nie przeżyć. Dojeżdża się do mostu przez rzeczkę i przed mostkiem można zaparkować auto. Można też mostek pokonać autem i dojechać w okolice miejsca zwanego Truso Cafe, które jet właściwym początkiem szlaku, ale to już przeprawa dla lokalsów i prawdziwych hardkorowców, bo miejscami na pewno nie ma miejsca na dwa auta i nie chciałabym być być na miejscu auta, które musi się kilkaset metrów cofać nad przepaścią ;) 



Także my decydujemy się te dodatkowe 4 km przejść na piechotę i parkujemy przed mostkiem. Oprócz nas stoją tutaj ze dwa auta, więc to dobrze wróży, jeśli chodzi o zatłoczenie szlaku. Początkowo trzeba się trochę wspiąć, ale potem trekking wiedzie już doliną i jest przyjemnym spacerkiem. My zaczynamy go, idąc lewą stroną strumienia. Po drodze mijamy złoża siarki, pasące się krowy i owce i opuszczone wioski a raczej ich ruiny, aż docieramy w okolice Zakagori Fortress, która jest ostatnim punktem, do którego można dojść bez specjalnego pozwolenia - niedaleko znajduje się granica ze zbuntowanym terytorium Osetii Południowej i tam iść nie można. Tuż przed twierdzą, znajduje się mała wioseczka (dosłownie ze trzy domki) z kościołem, restauracją bez menu, gdzie kasują co "łaska" i stadem uroczych psiaków. Jest tu naprawdę totalnie sielski klimat i zero ludzi. Spędzamy trochę czasu na kawce, rozkoszując się widokami i spokojem okolicy.







Powrotna drogę odbywamy drugą stroną strumienia i mijamy źródła śmierdzącej siarką mineralnej wody.





Około 14:00 kończymy 18 km pętlę przy naszym samochodzie i udaje nam się zdążyć przed zapowiadaną ulewą. Potem jedziemy jeszcze na obiad a resztę dnia siedzimy w domu, bo leje jak z cebra ;) Muszę przyznać, że trafiliśmy z pogodą idealnie, bo następnego dnia już tylko non stop leje.

Trekking mocno polecam - cisza, spokój, sielski klimat. Zrobiliśmy blisko 18 km, ale większość po płaskim, więc nie było to wielkie wyzwanie kondycyjne, a raczej miły spacer w cudownej scenerii. Z centrum Kazbegi, z biura informacji turystycznej odchodzą rano busiki na początek szlaku do Truso i do Juty, także jak nie macie auta, to też bez problemu możecie tu dojechać.

Podsumowując nasz wypad w gruzińskie góry, to naprawdę mi się podobało, choć sama miejscowość to totalna wioska i nie ma tu co robić - poza trekkingami oczywiście ;) Gdybym planowała po raz kolejny wyprawę, to zostałabym tutaj dzień dłużej, na rzecz noclegu w Mchettcie i zaliczyła też Dolinę Juty.

Wydatki:

  • Kolacja w Cafe Restaurant Kazbegya - 3 dania, 3 piwa, lemoniada - 112 GEL
  • Kawa na trekkingu co łaska - 2 x 10 GEL
  • Zakupy w Spar - 22,89 GEL



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz